Rodzice na ogół chcą, by ich dziecko rozwijało się w czystym otoczeniu, a samo wyglądało schludnie – niepoplamione ubranko, uczesane włoski, czysta buzia i rączki. Ich głównym argumentem w dążeniu do sterylności jest niebezpieczeństwo zaaatakowania malucha przez różne bakterie i zarazki. Wiele osób niemal nałogowo myje i przebiera swoje dzieci, gdy tylko trochę się zabrudzą, w obawie przed byciem nazwanym złą matką czy ojcem. Nie warto przejmować się opiniami innych! Jeśli niektórzy umorusaną buzię dziecka wezmą za objaw karygodnego zaniedbania, nie mają pojęcia o wychowywaniu małego człowieka.
Po pierwsze, utrzymanie dziecka w czystości 24 godziny na dobę jest po prostu niemożliwe. Brudzi się przy jedzeniu, podczas zabawy, na spacerze – bez przerwy! Czasem rodzice mają wrażenie, że samo brudzenie się sprawia mu wielką frajdę – i tak w istocie jest. Dziecko w ten sposób poznaje świat. Kiedy ma kilka miesięcy, wkłada do buzi wszystko, co wpadnie mu w rączki. Niektórzy rodzice przerażeni wyrywają mu wtedy każdy przedmiot, widząc w nim siedlisko wszelkich chorób. Niepotrzebnie! Nie dość, takie zachowanie odbiera maluchowi szansę na zbadanie interesujących go rzeczy, to jeszcze pozbawia dziecko kontaktu z drobnoustrojami, obecnymi na co dzień w życiu każdego z nas. Niemowlę trzymane w sterylnych warunkach, paradoksalnie, będzie bardziej podatne na infekcje, bo w odpowiednim czasie nie nabierze na nie odporności.
Dlaczego wiecznie umorusane, wiejskie dzieciaki są tak zdrowe i dzielne? Ponieważ mają dużo ruchu na świeżym powietrzu, bez skrępowania poznają otaczający świat, nikt nie zabrania im przekonać się, że pokrzywa parzy a błoto brudzi, ale za to przyjemnie chlupie pod nogami. Nie boją się wejść na drzewo, pogłaskać zapchlonego psa czy sturlać się w dół trawiastego pagórka. Jakże różnią się od nich te zestresowane, nieruchliwe, często otyłe dzieci, które na placu zabaw słyszą tylko: „Nie ruszaj!”, „Wyrzuć to!”, „Pobrudzisz się!”. W końcu ich naturalny instynkt odkrywców zostaje przytłumiony i odechciewa im się bawić na dworze. Stąd już tylko krok ku uzależnieniu od telewizji czy komputera – dziecko po prostu musi czymś się zająć. Ponadto, odcięte od świata na zewnątrz sprawi, że będzie go uważało za coś obcego i niebezpiecznego – a w rzeczywistości to sterylne wnętrze domu jest dla niego nienaturalnym środowiskiem!
Jeśli nie pozwolimy małemu człowiekowi poznać świata przyrody, jego rozwój będzie zaburzony i niepełny. Główny problem polega na niezrozumieniu dzieci przez rodziców. Skąd dziecko ma wiedzieć, że małym kamykiem może rzucać łatwo, a dużym trudniej? Musi samo sprawdzić. Musi samo się przekonać, że piasek, choć wygląda ciekawie, nie jest smaczny. Dorośli, choć teraz to dla nich oczywiste, też kiedyś musieli się tego nauczyć.
Rodzice, pozwólcie swoim dzieciom brudzić się bez skrępowania. Mycie rączek od czasu do czasu i codzienna kąpiel naprawdę wystarczą, by dziecko nie zachorowało, a za to będzie mogło cieszyć się życiem i odkrywanym samodzielnie światem.